wtorek, 19 marca 2013

6. Testy predyspozycji językowych do klas dwujęzycznych nie są testami predyspozycji językowych - Część 2

(kontynuacja wątku z postu 5)
W poście tym podejmuję i rozwijam wątek społecznej szkodliwości tzw. testów predyspozycji językowych używanych obecnie w naborze do klas językowych lub dwujęzycznych publicznych szkół gimnazjalnych. Do wniosku jak w tytule tego posta doprowadziły nas następujące przesłanki: 
  1. testy te są testami kompetencji języka polskiego bo poziom wykonania prawie wszystkich zadań zależy od bogactwa języka ojczystego; 
  2. dzieci z rodzin które dbają o językowy rozwój dziecka wypadają statystycznie lepiej na tych testach niż dzieci z rodzin gdzie o taki rozwój się nie dba; 
  3. pierwsza grupa rodzin to na ogół rodzice z wyższym wykształceniem, zamożni i z miast, a druga to rodzice z wykształceniem podstawowym, mniej zamożni i z rejonów wiejskich; 
  4. dzieci z mniej uprzywilejowanych rodzin mają uboższy język polski; 
  5. dzieci te nie zdadzą testu predyspozycji do nauki języków obcych do gimnazjów dwujęzycznych / profilowanych językowo
Stwierdziłem również, że z tego to właśnie powodu testy te są szkodliwe społecznie i nieetyczne, bo pod pretekstem diagnozowania uzdolnień kandydatów do gimnazjów dokonują selekcji dzieci na podstawie kryteriów uzależnionych w przeważającej mierze od statusu społeczno-materialnego a nie od rzeczywistych zdolności (predyspozycji, uzdolnień). Tym samym, jak zauważyłem, są instrumentem utrwalania i pogłębiania podziałów społecznych oraz skuteczną barierą na drodze awansu społecznego dla dzieci uzdolnionych językowo (posiadających predyspozycje do nauczenia się języka obcego) ale nie będących w stanie wykonać testu kompetencji języka polskiego, który daje im się jako prognostyk opanowania przez nich języka obcego. I bez znaczenia jest argument, że dzieci z mniej uprzywilejowanych rodzin nigdy lub prawie nigdy nie kandydują do gimnazjów, o których tutaj mowa. Nie kandydują bo nie aspirują, a nie aspirują bo gimnazja tego typu są postrzegane jako 'elitarne' i poza ich zasięgiem. Oczywiście są inne powody, takie jak dostępność tych gimnazjów, koszty związane z posłaniem dziecka do takiej szkoły,  przeświadczenia rodziców o celowości dalszego kształcenia dzieci, o pożytkach płynących z takiego kształcenia itp., które wpływają na wybór szkoły ponadpodstawowej, ale nie zmienia to faktu, że dzieci z rodzin mniej uprzywilejowanych w tych gimnazjach nie ma. Tym samym, państwo polskie, poprzez brak szeroko zakrojonej polityki wyławiania talentów czy też najzwyczajniej, dzieci uzdolnionych kierunkowo, dokonuje świadomego aktu zaniechania kształtowania polityki edukacyjnej pomimo deklaracji realizacji polityki 'równych szans' w edukacji. 

Zakończona niedawno (piszę to 5 kwietnia 2013 r.) rekrutacja do gimnazjów dwujęzycznych w Poznaniu również jednoznacznie pokazuje, że kryteria naboru do klas językowych w tych gimnazjach nie są oparte na diagnozie uzdolnień językowych kandydatów lecz na selekcji absolwentów szkół podstawowych pod kątem już posiadanych przez nich umiejętności (kompetencji) językowych języka ojczystego oraz, co ciekawe, ich znajomości języka obcego. Wystarczy 'wygooglować' sobie stronę jakiejkolwiek szkoły z klasami dwujęzycznymi gdzie jest opisana procedura rekrutacji kandydatów do tych klas. We wszystkich szkołach jest ona dwuetapowa i obejmuje tzw. test predyspozycji językowych, oraz test z języka obcego. Ten drugi sprawdza już nabytą wiedzę i umiejętności kandydata z zakresu języka i tym samym nie jest testem predyspozycji (ciekawe jak ma się to do rozporządzenia MEN cytowanego w ostatnim akapicie), a ten pierwszy, tak jak pisałem w postach wcześniejszych, jest w zasadzie testem płynności, biegłości i bogactwa językowego języka polskiego (i tym samym również nie jest testem predyspozycji/uzdolnień/zdolności do nauczenia się języka obcego). Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego testy kompetencji nazywane są testami uzdolnień/predyspozycji i dlaczego szkoły stwarzają mylne wrażenie, że rekrutacja do klas dwujęzycznych/językowych dokonuje się na podstawie diagnozy uzdolnień kierunkowych, czyli wyławiania tych uczniów, którzy są uzdolnieni językowo, a w rzeczywistości odbywa się selekcja uczniów, których biegłość i płynność językowa języka ojczystego jest lepiej rozwinięta? Wydawałoby się, że rozróżnienie pomiędzy uzdolnieniami a kompetencjami jest w miarę proste i intuicyjnie oczywiste. I rzeczywiście takie jest. Nie jest natomiast rzeczą prostą i intuicyjną stworzenie poprawnego narzędzia do pomiaru tychże predyspozycji, czyli testu predyspozycji językowych. Na tym trzeba się najzwyczajniej w świecie znać. Trzeba wiedzieć jakie obszary współczesne badania zdiagnozowały jako składniki tych uzdolnień i jak te obszary uzdolnień przełożyć na zadania testowe. Do tego potrzeba żmudnych badań, które określą nam właściwości psychometryczne naszego testu i pozwolą na określenie profilu uzdolnień ucznia. W przeciwnym razie następuje pomieszanie pojęć tu omawianych ('uzdolnienia' a 'kompetencje') co uwidacznia się w mylnych i nieprecyzyjnych informacjach dla przyszłych kandydatów do szkół/klas dwujęzycznych umieszczanych na stronach rekrutujących szkół.
 
Wniosek z powyższego jest jeden: szkoły organizujące nabór rekrutacyjny do klas dwujęzycznych nie diagnozują uczniów pod kątem ich uzdolnień kierunkowych, ale już posiadanej wiedzy i umiejętności. Tym samym postępują bezprawnie i łamią rozporządzenie MEN z dnia 20 lutego 2004 r. „W sprawie warunków i trybu przyjmowania uczniów do szkół publicznych oraz przechodzenia z jednych typów szkół do innych”,  które
w § 5, ust. 3 jednoznacznie stwierdza, że: ‘Dla kandydatów do oddziałów dwujęzycznych w gimnazjach może być przeprowadzony sprawdzian uzdolnień kierunkowych na warunkach ustalonych przez radę pedagogiczną’. 

niedziela, 10 marca 2013

5. Testy predyspozycji językowych do klas dwujęzycznych nie są testami predyspozycji językowych - Część 1

Podejmuję zapowiedziany w poście nr 3 temat testów predyspozycji językowych aplikowanych kandydatom do tzw., klas dwujęzycznych w szkołach podstawowych czy średnich. Temat trochę skomplikowany, nie tyle trudnością problemu ile wieloaspektowością zagadnienia.

Zacznę chyba od najważniejszego problemu, który te testy doskonale ilustrują. Otóż każdy test jest narzędziem pomiaru pewnego założonego przez konstruktora tego testu obszaru: cechy, umiejętności, zdolności. Test taki powinien spełniać dwa rygorystyczne warunki stawiane wszystkim narzędziom pomiaru. Warunki te to: 
1. rzetelność testu, czyli dokładność pomiaru, lub upraszczając trochę sprawę, powtarzalność lub też stałość osiągniętych wyników z pomiaru na pomiar, oraz 
2. trafność, czyli zdolność testu do pomiaru tego obszaru, który test w założeniu ma mierzyć a nie innego obszaru, lub przynajmniej lepszego pomiaru założonej cechy (obszaru) niż tej, którą test ten też przy okazji mierzy (żaden test nie jest miarą tylko jednej cechy). 

Każde prawdziwe narzędzie pomiaru używane w sytuacjach gdzie stawka dla zdającego jest wysoka (high-stakes exam) na przykład 'przyjęcie/nieprzyjęcie' do szkoły, lub zakwalifikowanie lub niezakwalifikowanie' do grupy powinno posiadać wysokie i sprawdzone wskaźniki tych dwóch kryteriów. Wskaźniki te w postaci współczynnika korelacji powinny być podawane do wiadomości publicznej wraz z analizą wyników z egzaminu, w którym był używany dany test. Bez informacji o rzetelności i trafności narzędzia pomiaru należy przyjąć, że test ten jest amatorskim wytworem nie spełniającym wymogów pomiaru dydaktycznego a wyniki uzyskane przez zdających na tym teście są obarczone dużym marginesem błędu i nieścisłości. 

Mam niemalże stuprocentową pewność, że żaden ze stosowanych w procedurze naboru do klas dwujęzycznych testów tzw. predyspozycji językowych nie podaje informacji o trafności swoich wyników z tej prostej przyczyny, że tej trafności nie wykazano w procesie konstruowania testu. Oznacza to, ni mniej ni więcej jak to, że procedura selekcji do klas dwujęzycznych dokonuje się za pomocą nie zweryfikowanych, przypadkowych i nic z pomiarem predyspozycji językowych nie mających wspólnego narzędzi, które w sposób karygodnie błędny nazywa się testami predyspozycji językowych. 

Problem z tymi testami polega na tym, że tak naprawdę są one w większości testami kompetencji, czyli już posiadanych a nabytych w czasie edukacji na etapach wcześniejszych umiejętności. Najczęściej umiejętności mierzone przez tzw. testy predyspozycji są umiejętnościami języka ojczystego. Zdarza się również, że test wstępny jest nazywany testem predyspozycji a testuje znajomość języka obcego, angielskiego czy niemieckiego! (https://www.archiwum.liceumtwarda.edu.pl/wp-content/uploads/2019/11/Przyk%C5%82ady-pyta%C5%84_angielski.pdf ) Ale takie pomieszanie pojęć nie zdarza się często i tylko w dwu czy trzech przypadkach znalazłem testy, które to rzeczywiście czynią

Typowe tzw. testy predyspozycji językowych, które jak Polska długa i szeroka stosuje się jako testy wstępne do klas, szkół czy programów dwujęzycznych wyglądają mniej więcej tak jak ten tutaj: https://cloud-2.edupage.org/cloud/przyklad_2.pdf?z%3Am%2FMwfWoalnTfyk%2BC1XDZA9ORrhdmIvSRkNFho0w2MkxxhRrLqqWGiX8PXeguMQct Uważny czytelnik po przeanalizowaniu testu dojdzie do wniosku, że wykonanie wszystkich zadań w tym tzw. teście predyspozycji językowych jest w najwyższym stopniu uzależnione od umiejętności językowych języka ojczystego zdającego. Te umiejętności, czyli kompetencje języka ojczystego na których zasadza się wykonanie wszystkich zadań w tym tzw. teście predyspozycji do nauki języków obcych to przede wszystkim: 
  • umiejętność czytania zdań o różnym stopniu złożoności składniowej 
  • znajomość względnie zaawansowanego słownictwa często pochodzącego z zapożyczeń
  • bogactwo słownictwa języka ojczystego
  • umiejętność rozumienia tekstu na poziomie frazy, zdania, akapitu i tekstu
  • znajomość idiomatyki języka polskiego w formie zrytualizowanych powiedzeń czy/lub idiomów  
  • umiejętność manipulowania słownictwem wyjętym z kontekstu (synonimy/antonimy)
  • manipulowanie dźwiękami języka na poziomie sylaby i wyrazu
  • znajomość i umiejętność stosowania odpowiednich form fleksyjnych języka polskiego
Poza tymi dałoby się pewnie wymienić jeszcze kilka innych umiejętności do których odwołują się wszystkie zadania tego konkretnie testu, ale i te wystarczą by przekonać się, że tylko w bardzo ograniczonym stopniu zadania testu odwołują się do uzdolnień leżących u podstaw nauki każdego języka i że w większości mierzą one już nabyte umiejętności jak również i wiedzę języka ojczystego. 

Wniosek jaki z powyższego wypływa jest następujący: testy te nie mierzą tego co mają mierzyć. A ponieważ nie mierzą założonego obszaru więc nie spełniają podstawowego kryterium trafności. Innymi słowy, rzeczone testy nie są narzędziami, które powiedzą nam coś o predyspozycjach do nauczenia się języków obcych z tego prostego powodu, że odwołują się do już posiadanych przez badanego umiejętności języka ojczystego. I z tym łączy się następny, o wiele poważniejszy, bo mający wymiar społeczny, problem związany z omawianymi tu tzw. testami predyspozycji językowych. 

Jak już wykazaliśmy, testy tzw., predyspozycji językowych stosowane w naborze do szkół ponadpodstawowych w Polsce, nie badają zdolności (predyspozycji, uzdolnień), czyli potencjału do nauczenia się języka obcego lecz już uformowane w trakcie nauki szkolnej albo  w środowisku rodzinnym  umiejętności językowe języka ojczystego. Nie ulega wątpliwości, że nabyte umiejętności języka polskiego są wynikiem procesu socjalizacji, którego najsilniejszym czynnikiem jest środowisko rodzinne, w którym wzrastamy, a następnie szkoła, w którym język ojczysty jest rozwijany i 'szlifowany'. Jeśli tak to również nie ulega wątpliwości, że dzieci z rodzin, w których dbano o rozwój poznawczy dziecka poprzez rozmowę z dzieckiem, czytanie bajek, wspólne gry i zabawy itp., itd., będą miały szersze słownictwo, bogatszą składnię,  zróżnicowaną prozodię mowy, oraz będą płynniej czytać ze zrozumieniem i będą bardziej kreatywni  w zadaniach pisemnych. Poza tym, a w wyniku tego bogatszego rozwoju językowego dostarczanego im przez najbliższe środowisko, ich wiedza ogólna o świecie będzie szersza i bogatsza. Natomiast dzieci z rodzin, w których rodzice nie poświęcają jakościowo aż tyle czasu dzieciom ich rozwój językowy będzie znacznie zubożony. 

I tu dochodzimy do społecznego wymiaru problemu z tzw. testami predyspozycji językowych stosowanych w naborze do szkół dwujęzycznych czy profilowanych językowo. Pierwsza wspomniana grupa rodziców to na ogół rodzice z wyższym wykształceniem, z miast, zamożni lub średnio zamożni, świadomie kształtujący rozwój swego dziecka i rozumiejący jego uwarunkowania psychologiczne. Natomiast druga grupa to rodzice z wykształceniem podstawowym, ze wsi lub małych miasteczek, niezbyt zamożni i pozwalający dziecku rozwijać się bez ich większego udziału i zaangażowania. Oczywiście jest to ogromne uproszczenie ale, uważam, dobrze oddaje obserwowaną tendencję. Nie trzeba być specjalistą z zakresu pomiaru kognitywnego by odpowiedzieć na następujące pytanie: Dzieci z jakich rodzin będą lepiej wypadać na testach tzw., predyspozycji językowych? Jak pokazały badania (również i moje) dzieci z grupy pierwszej zawsze wypadają zdecydowanie lepiej niż dzieci z grupy drugiej i różnica pomiędzy tymi grupami jest statystycznie istotna. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że gdyby testy te rzeczywiście badały predyspozycje (uzdolnienia) językowe to rozkład wyników na tych testach w reprezentatywnej i docelowej populacji 12 / 13-latków (dzieci ze wsi, małych miasteczek i dużych miast, z rodzicami z wyższym wykształceniem i z podstawowym wykształceniem) byłby normalny lub bardzo zbliżony do normalnego. A byłby taki, bo uzdolnienia, czyli cecha naturalnie i samoistnie występująca w naturze, jest ślepa na cechy środowiskowe i wypływające z nich oczywiste korzyści. A tymczasem rozkład wyników na krytykowanych przeze mnie 'testach predyspozycji' taki nie jest, i pokazuje wyraźną zależność pomiędzy naszymi zmiennymi społecznymi a ilością zdobytych punktów na tych testach. 

Społeczna doniosłość tego faktu jest nie do przecenienia. Otóż proszę zauważyć, że za pomocą tych pseudo-testów faworyzujących dzieci z rodzin, nazwijmy je uprzywilejowanych, dokonuje się akt wykluczenia z dostępu do ograniczonego dobra edukacyjnego dzieci z rodzin i środowisk mniej uprzywilejowanych. Tym samym umacnia się w instytucji państwowej odpowiedzialnej za równe traktowanie obywateli akt pogłębiania podziałów społecznych i odmowy dostępu do limitowanych zasobów dzieciom ze środowisk mniej dbających o ich rozwój. A dzieci z tych środowisk może są nawet bardzo uzdolnione językowo (tak każe nam sądzić statystyczna logika) tylko niestety nikt się nie potrudził by te ich uzdolnienia (nie kompetencje) zbadać! Instytucja za to odpowiedzialna (szkoła) i ministerstwo, którym szkoły te podlegają poprzez niekompetencję tych, którzy zdecydowali o 'puszczeniu na żywioł' tak delikatnego zagadnienia jak pomiar psychologiczny (a tym jest pomiar uzdolnień) uczyniły z testów tzw. predyspozycji językowych do szkół średnich, narzędzie SELEKCJI a nie DIAGNOZY, a więc taki probierz, który petryfikuje i umacnia podziały zamiast je znosić i otwierać szanse edukacyjne dzieciom z jak najszerszych środowisk społecznych. Smutne, a nawet powiem więcej: przerażające. (ponieważ post ten robi się za długi kontynuuję tę myśl w następnym poście nr. 6) 

sobota, 16 lutego 2013

4. What is language aptitude? - 2

In my earlier post (What is language aptitude? - 1) I said in the conlcusion that language aptitude understood as a set of language learning abilities is available to anybody however to a various degree. Let us now develop this idea a little bit further in order to understand its collosal importance for langauge learning and, what interests me more, for language teaching..


In this post I will focus on one aspect of the observation made earlier, namely on the idea of 'componentiality of language aptitude', which simply means treating aptitude as being made up of several relatively independent sub-abilities. Observe that I used the word 'set' with reference to language aptitude. What it means is that language aptitude is not understood as one, uniform ability but as a composite of several sub-abilities. Language aptitude is not to be thought of as a monolithic, self-contained characteristic of a human being but as a construct of several parts making it up. Those sub-abilities, or components as we may say, may vary independently of each other in any person. And this is indeed the case. The classical model of language aptitude, proposed by Carroll and Sapon in 1959, assumes that there are four different components of aptitude which they named: phonemic coding ability, grammatical sensitivity, inductive language learning ability and rote memory (those will be defined in a different post - here our focus is on the idea of componentiality of aptitude). Now, the importance of the idea of componentiality of aptitude is this:  
 
Any human being differs from any other human being not by the kinds or types of abilities they have at their disposal (everyone has got the same set of abilities) but by the intensity in which those abilities are present in a given individual. 
 
What this means is that a given person may have different levels of different abilities available to him/her. In other words this particular person's ABILITY PROFILE may be established as his unique characteristic making him different from any other learner. The paramount importance of this view cannot be underestimated. What it means in practice is that success in learning a language is possible to be achieved BY DIFFERENT ROUTES. That is, learners with different ability profiles can achieve success in FL learning IF in language learning/teaching they make use of the abilities which are best developed in them. Or in other words, if they rely on those abilities which are the strongest. What follows from this is that to know his aptitude profile is beneficial for a learner and will make him more aware of the resources available to him and thus make his learning more willful, self-conscious, autonomous and purposeful. Alike for the teacher - to know his learners' profiles will enable him to adjust (within reasonable limits) his teaching to his learners' abilities, to attend to the learners' actual abilities and to enhance their motivation. Idealistic you say? Not at all, I'd reply. Many teachers have done that, including myself, but I must admit, not many enough. 

Here are a few issues that are related to what I've just discussed and which I leave for other posts:
1. How to find out about a learner's aptitude profile? (this is about aptitude tests)
2. What is the importance for a teacher to know his learners' profiles? (this is about aptitude profiles diagnosis and teaching)
3.  Is it realistic to match FL teaching to a learner aptitude profile in the context of school learning?

piątek, 8 lutego 2013

3. Czy można przygotować się do testu predyspozycji językowych?


Do napisania tego wątku sprowokowała mnie strona szkoły językowej, na którą przypadkiem się natknąłem, oferująca swoim klientom intensywny kurs przygotowujący kandydatów do testu predyspozycji językowych w ramach egzaminu wstępnego do gimnazjów/liceów dwujęzycznych/językowych. 
https://tim.edu.pl/kurs-predyspozycji-jezykowych/
Dalsze poszukiwania pokazały, że takich 'kursów przygotowawczych' do testu uzdolnień językowych jest więcej:
Pomyślałem sobie - 'Rynek nie mógł zareagować inaczej. Pojawia się towar deficytowy, do którego dostęp jest ograniczony przez dostępność miejsc w klasach dwujęzycznych więc rynek oferuje miksturę, która uleczy wszystkie twoje dolegliwości od oparzenia do rozwolnienia'. I ludzie, a raczej rodzice dzieci, to kupują i ślą biedaki na kursy przygotowujące do testu predyspozycji językowych chociaż wszystkie badania naukowe pokazują całkiem jasno, że uzdolnień w sensie takim jak jest to rozumiane w psychologii oraz jak to omówiłem w jednym z wątków poniżej, rozwinąć tzn., polepszyć zdecydowanie nie można.
       
Pytanie zawarte w tytule tego posta jest ważnym i trudnym do rozstrzygnięcia zagadnieniem z zakresu badań nad rolą zdolności językowych w nauce języka obcego. Przez rozstrzygnięcie rozumie się w nauce uzyskanie takich wyników badań, które jednoznacznie wskazywałyby na tę lub inną interpretację. W przypadku pytania czy uzdolnienia językowe można wyćwiczyć wyniki badań nie są do końca jednoznaczne. Zacznijmy od początku.  
 
Jeżeli, jak duża część naukowców jest skłonna twierdzić, uzdolnienia językowe są nam dane niejako 'na wejściu', tzn., są one na naszym wyposażeniu od urodzenia, czyli są wrodzone (co nie znaczy, że są dziedziczne tzn., przekazywane nam przez rodziców), to tak posiadane uzdolnienia poznawcze stosunkowo trudno zmodyfikować, ulepszyć, poprawić poprzez specjalnie na nie ukierunkowany trening. Nie ma zbyt wielu badań z zakresu zdolności językowych, w których badano by to zagadnienie, a te które są skupiają się tylko na jednym najwyżej dwu zdolnościach (aptitude components) i to badanych tylko w odniesieniu do zawężonej podgrupy całej populacji. Na przykład jedno badanie skupiło się na zdolności wnioskowania indukcyjnego (inductive language learning ability) czyli dochodzenia do reguł rządzących składnią nieznanego, najczęściej sztucznego języka, na podstawie dostarczonego do analizy materiału językowego w tym języku (jedno z typowych zadań w teście uzdolnień językowych) u dzieci w wieku od 8 do 10 lat. Porównanie wyników przed i po okresie treningu dla grupy kontrolnej i eksperymentalnej pokazało bardzo niewielki przyrost tej zdolności w grupie eksperymentalnej. Podobne wyniki uzyskano też dla tej samej zdolności w grupie studentów. Podobny brak znaczącej poprawy w ćwiczonej zdolności uzyskano dla zdolności kojarzonych z testami inteligencji. 
 
Co te badania pokazują? Ano to, że zdolności czy też predyspozycji poprzez proces treningu, ćwiczenia polepszyć w zasadzie się nie da. Przyrostowi na skutek interwencji dydaktycznej może ulec wiedza czyli kompetencje oraz umiejętności (skills) natomiast predyspozycje (aptitudes, propensities) przez to, że określają efektywność tego procesu i są przez to niejako fundamentem dla nich same zachowują względną stabilność i trwałość. 
 
Reasumując - jeżeli wspomniane na pocątku tego tekstu kursy są kursami przygotowującymi do testów predyspozycji językowych to są cwaną formą wyłudzania pieniędzy, a jeżeli są kursami przygotowującymi do testów wstępnych do klas dwujęzycznych, takich jak ten ze wcześniejszego mojego postu, to są połowiczną formą wyłudzania pieniędzy. Co to oznacza? Ano to, że testy wstępne do klas dwujęzycznych nie są testami uzdolnień (predyspozycji) językowych lecz testami kompetencji, czyli umiejętności nabytych w drodze uczenia się. Ale o tym w oddzielnym poście.

2. Uzdolnienia językowe a kompetencje językowe.

Polacy znani są z tego, że kogokolwiek spytasz to każdy zna się świetnie na medycynie, na pogodzie oraz na tym jak uczyć się języków obcych i jak nauczać języków obcych. To samo dotyczy uzdolnień do nauki języków obcych czyli inaczej predyspozycji językowych - wszyscy nagle stali się ekspertami od uzdolnień językowych. Należy tak sądzić po ilości różnego rodzaju testów, które pojawiają się w różnych szkołach, najczęściej gimnazjach, jako testy selekcyjne do klas dwujęzycznych. Testy te są albo tworzone radośnie na miejscu przez nauczycieli z danej szkoły albo dostarczane im przez kuratoria oświaty (kiedyś tak było z klasami dwujęzycznymi w liceach) lub też zamawiane w innych instytucjach parających się pomiarem dydaktycznym. Wszystkie te testy informują nas w swojej nazwie, że służą pomiarowi uzdolnień/zdolności/predyspozycji językowych, czyli takich zdolności, które w trakcie procesu edukacyjnego doprowadzą do osiągnięcia pewnego efektu kształcenia, czyli w tym przypadku, opanowania języka obcego na założonym przez ten proces poziomie. Innymi słowy zdolności te, czyli predyspozycje, są 'niewidoczne' dla nas przed procesem kształcenia i określają pewien potencjał do ukształtowania się, do skrystalizowania się w umiejętnościach, wiedzy, czy kompetencjach podczas nauki konkretnego przedmiotu. Czyli inaczej jeszcze biorąc sprawy wygląda to tak: predyspozycje są na początku, u podstaw jakiejkolwiek działalności czy to poznawczej czy praktycznej człowieka; jeśli się je odpowiednio zdiagnozuje i następnie rozwinie za pomocą odpowiednich interwencji dydaktycznych czyli po prostu mądrego nauczania to doprowadzą one do rozwinięcia się pewnych kierunkowych i już bardziej specjalistycznych umiejętności (wymiar praktyczny) czy też posiadanej wiedzy, inaczej kompetencji w danej dziedzinie (wymiar teoretyczny). Niestety te dwa proste i podstawowe pojęcia z zakresu dydaktyki (uzdolnienia a kompetencje) są nagminnie mylone, co widać chociażby w nazwie testu jak w linku poniżej: 
http://kasprowicz.az.pl/downl/przykladowy_test_kompetencji.pdf 
      Autor tego 'narzędzia' dumnie ogłasza wszem i wobec, że jego test jest testem mierzącym predyspozycje językowe, które są kompetencjami, czyli dokonuje rzeczy, której nikomu jeszcze nie udało się dokonać! Geniusz!!!
A tak poważnie to 'test' ten nie jest w żadnym przypadku testem predyspozycji językowych o czym w następnym blogu'.

1. Co to są uzdolnienia językowe? - 1

This blog is about language learning but not in the understanding of methods and/or techniques used to learn a foreign language but from a very narrow perspective of a language talent. Language talent, language aptitude, language learning propensity - all these terms are used interchangeably with reference to some sort of specialised abilities needed to learn a language. Or rather, believed to be needed to learn a language. There are a lot of misconceptions about this hypothetical, special talent for languages but the common belief is that it does exist. This belief is based on everyone's experience with langauge learning either that from schools (formal language learning) or from the naturalistic contexts (informal language learning). People have noticed that some people learn a foreign language faster and easier while other people do not. That is, they do learn a language to a certain extent but the process for them is slower and far more difficult than in the case of the first, lucky group. So to explain this fact we attribute this lucky group with some sort of a special talent, language learning ability which they possess and which makes the learning of a foreign and/or second language easier for them. Does it mean that the other, less lucky group will not learn a foreign language? That those who do not have these special abilities are doomed to failure? Absolutely not! What it means in effect is that those 'unlucky ones' do have SOME language learning abilities, however incomparable they might be with the high-aptitude group. Still, they will learn a foreign language in the end, however they need to invest more time and effort on their part in the process of learning (but see also my next post on this issue). An important thing to understand here, at the very begining of our blogging (or blabbing) about language aptitude, is this: EVERYONE CAN LEARN a foreign language irrespective of whether one has a language learning talent or not. On this view, foreign language aptitude is understood as a set of special abilities which are available to everyone. What people differ by is the amount and intensity of those abilities. This is very often interpreted in terms of more time that they need to master the language than do their talented friends. But, it doesn't necessairily have to be so as I explain in my next post: What is language aptitude? - 2.